...a może po prostu... przesilenie wiosenne, albo zmęczenie zimowe :-)
Ważne, że już chyba poszło sobie precz.
A przez ten czas, gdy tylko trochę stopniał śnieg, zamieniliśmy sanki na prawdziwy rowerek z bocznymi kółkami. I Bartoszek uczył się nim jeździć, całkiem sam, bez naszej pomocy. Nauczyliśmy się również "ciachać" nożyczkami jedną rączką. Mieliśmy z tym problemy i pani z przedszkola prosiła, żeby ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. No i tak "ciachamy" tymi nożyczkami co się tylko da.
I był tłusty czwartek z faworkami od babci M. i walentynki i nasza 11 rocznica pierwszego pocałunku- 13 lutego też w piątek :-)
środa, 25 lutego 2015
piątek, 6 lutego 2015
Ferie zimowe
Nie chcę pisać znów o chorobach, bo w każdym moim wpisie jest chyba o nich jakaś wzmianka. Ale nie mogę.... szlag mnie trafia. Muszę.
Dopadł nas jakiś potworny wirus. Wszyscy w domu są chorzy. Ja to już katar i chore zatoki mam od trzech tygodni i wyleczyć nie mogę. A najgorsze jest to, że na dwunastogodzinne dyżury do pracy muszę chodzić i wyleżeć się i wypocząć nie mam kiedy. No i sił na zabawy z Bartoszkiem mi brakuje :-( A Bartuś ostatnio chorował na zapalenie oskrzeli i jak już zdrowiał bez antybiotyku (tylko na inhalacjach), to dopadł go kolejny wirus i tym razem uderzyło mu na ucho (znowu prawe-już trzeci raz od września!) i niestety antybiotyk musiał wziąć :-( Mąż też chory, ale łagodnie to przechodzi, dziadków też już coś nabiera. No sił mi brak. Ja dziś z gorączką chodzę cały dzień, a jutro na dyżur na 7 rano do 19 :-(
Ciężko wszystko ogarnąć, ale nie chcę narzekać. Życie mnie już nauczyło, że zawsze może być gorzej. W sumie to nie jest tak źle. Ja mogę chorować, byle by Bartoszek już więcej antybiotyków nie musiał przyjmować.
....Tak tylko chciałam się wygadać.....
Ale pomijając choróbska, to mamy ferie.
A ferie zaczęły się u nas ogromną śnieżycą. Wszystko zostało pokryte grubą śniegową pierzynką. No przepięknie to wyglądało. I gile do nas przyleciały na jarzębinę.
A między jednym chorowaniem a drugim udało nam się na spacery wychodzić i kilka zdjęć zrobić.
W domu zaś, staramy sobie umilać czas jak tylko możemy. Ostatnio Bartoszek zrobił nam pyszny wafel z masą krówkowo-czekoladową. I nie dał sobie pomóc "Ja chcę sam mamusiu"
Dopadł nas jakiś potworny wirus. Wszyscy w domu są chorzy. Ja to już katar i chore zatoki mam od trzech tygodni i wyleczyć nie mogę. A najgorsze jest to, że na dwunastogodzinne dyżury do pracy muszę chodzić i wyleżeć się i wypocząć nie mam kiedy. No i sił na zabawy z Bartoszkiem mi brakuje :-( A Bartuś ostatnio chorował na zapalenie oskrzeli i jak już zdrowiał bez antybiotyku (tylko na inhalacjach), to dopadł go kolejny wirus i tym razem uderzyło mu na ucho (znowu prawe-już trzeci raz od września!) i niestety antybiotyk musiał wziąć :-( Mąż też chory, ale łagodnie to przechodzi, dziadków też już coś nabiera. No sił mi brak. Ja dziś z gorączką chodzę cały dzień, a jutro na dyżur na 7 rano do 19 :-(
Ciężko wszystko ogarnąć, ale nie chcę narzekać. Życie mnie już nauczyło, że zawsze może być gorzej. W sumie to nie jest tak źle. Ja mogę chorować, byle by Bartoszek już więcej antybiotyków nie musiał przyjmować.
....Tak tylko chciałam się wygadać.....
Ale pomijając choróbska, to mamy ferie.
A ferie zaczęły się u nas ogromną śnieżycą. Wszystko zostało pokryte grubą śniegową pierzynką. No przepięknie to wyglądało. I gile do nas przyleciały na jarzębinę.
A między jednym chorowaniem a drugim udało nam się na spacery wychodzić i kilka zdjęć zrobić.
W domu zaś, staramy sobie umilać czas jak tylko możemy. Ostatnio Bartoszek zrobił nam pyszny wafel z masą krówkowo-czekoladową. I nie dał sobie pomóc "Ja chcę sam mamusiu"
Subskrybuj:
Posty (Atom)