Ostatnio, dosyć często jeździmy na spontanicznie wymyślone wycieczki. Po prostu, rano wstajemy i .....myślimy...co by tu dzisiaj robić, gdzie pojechać...?
I tak było tym razem.
Cudna wycieczka do lasu, spacer i przejażdżka na rowerku, a i w górskim strumyku pochlupać się było też można.
Wróciliśmy na obiad.
Ale długo nie posiedzieliśmy bezczynnie w domu.
Kolejny pomysł na wieczór to przejażdżka pociągiem do dziadków na wieś. Pierwsza przejażdżka Bartosza prawdziwym pociągiem i na dodatek był to Inter City.
O radości mojego dziecka z jazdy pociągiem nie będę wspominać, bo nie potrafię nawet tego opisać, nie potrafię dobrać odpowiednich słów. On cały był radością. Był zachwycony, cały aż promieniał.
A patrzenie na niego w tym momencie...dla mnie bezcenne :-)
A tu ta sama rzeka, 5 lat temu, pierwsza wycieczka z Bartoszkiem.