Jest godzina 20.00. Zachód słońca. Wracamy do domu. Trzeba się wyspać, wcześnie wstać, budzik na 5.00 rano ustawić i pędzić jutro do pracy.
Bartusia zostawiliśmy u dziadków na wakacjach.
Tyle razy jechaliśmy tą drogą...drogą do mojego rodzinnego domu...ale nigdy nie zachwycaliśmy się nią, aż do tego stopnia, jak w tamten wieczór. Kolor nieba, niesamowite boczne światło, idealna przejrzystość, zero wiatru, świerszcze, głos kombajnów, zapach palonych ognisk, cisza...jaka panuje tylko na wsi.
To był dobry dzień...oby więcej takich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz