poniedziałek, 29 grudnia 2014

Gloria In Excelsis Deo

"Gdy się Chrystus rodzi
i na świat przychodzi,
ciemna noc w jasności
promienistej brodzi.

Aniołowie się radują,
pod niebiosa wyśpiewują:
Gloria, gloria, gloria
In excelsis Deo..."


W wigilijny wieczór, już po kolacji, kiedy cały dom ucichł i wszyscy już spali, usiadłam przy stole tuż obok choinki. Patrzyłam na migocące światełka. Było tak cicho i spokojnie. Poszłam na bosaka do kuchni po kubek z parzącą się miętą, bo tak jakoś ciężko po dwóch obfitych wigiliach. Drewniana podłoga skrzypi pod stopami. Lubie ten dźwięk. 
Opieram się o kuchenny blat i myślę, wspominam i przeżywam ten dzień jeszcze raz.
Łzy same płyną po policzkach. 
Ale nie ze smutku, tylko ze wzruszenia i szczęścia. Dobrze, że nikt tego nie widzi. Zawsze tak miałam, że nadmiar emocji, stresu czy szczęścia musiałam po cichutku wypłakać.
Dziękuję Ci Boże, że znowu całą rodziną usiedliśmy przy wigilijnym stole i że nikogo nie zabrakło. I że wszyscy są zdrowi i uśmiechnięci.

Jedziemy z Bartoszkiem na wigilię do moich rodziców. Sami, bo mąż akurat na dyżurze do 19, więc po 19 mamy drugą wigilię u teściów.
Mama jak zwykle zabiegana w kuchni, wszystko chce przygotować sama, nie da sobie pomóc. Po kryjomu chowam prezenty pod choinkę, tak aby nikt nie zauważył. Dzieciaczki biegają i piszczą. Jest gwarno i wesoło. Siadamy do kolacji, łamiemy się opłatkiem, są życzenia...przede wszystkim zdrowia, bo to zdrowie jest podstawą szczęścia.
Mama wnosi potrawy. Jedną za drugą. Są pierogi z kapustą i śliwkami, barszcz biały z grzybami, ziemniaki, kapusta z grzybami, fasola, barszcz z uszkami i ryba pieczona. I wszystko w ten wieczór smakuje tak wyjątkowo. Nie mamy 12 dań, ale i tak jesteśmy pojedzeni do granic możliwości. A później to już tylko same prezenty i uśmiechy i radość i poszarpane kolorowe  papiery i wstążeczki na podłodze.
Troszkę się śpieszymy, żeby zdążyć do domu, bo mąż już wrócił z pracy i zaraz zaczynamy kolejną wigilię. A ja taka pojedzona. Ale jem wszystko, bo też takie pyszniutkie. I moja mama i moja teściowa włożyły serce w te wszystkie potrawy. Jest tak ciepło i rodzinnie.
W pierwszy dzień Świąt mam dyżur. Wychodzę z domu kiedy jeszcze jest ciemno i jadę jak zwykle rowerem do pracy na 7 rano. 
A w drugi dzień Świąt mieliśmy zaszczyt być świadkami przyjęcia sakramentu Chrztu Świętego przez pewną uroczą dziewczynkę. 
Chciałam dać jej jakiś wyjątkowy prezent, więc zrobiłam coś własnoręcznie. Inspirację zaczerpnęłam z bloga Ateny- Drewniana Szpulka.  Atena tworzy przepiękne rzeczy, a te rameczki ujęły mnie za serce od pierwszego wejrzenia.
Prezent się spodobał, uroczystość była przepiękna a przyjęcie w restauracji udane. Wszyscy zadowoleni, dzieci wybawione, wybiegane. 
No i śnieg zaczął padać na całego :-)






sobota, 20 grudnia 2014

Przedświątecznie

Szybki przegląd tygodniowy:



Codziennie, w głowie mam milion myśli i zdjęć, które chce zapamiętać i tu zapisać.
Ale czas tak szybko płynie, że normalnie nie nadążam... Ani się obejrzałam..i znów mamy sobotę...
I święta już za chwileczkę...
Powoli robimy stroiki, dekoracje i porządki  :-) Bartoszek chętnie we wszystkim pomaga, towarzyszy i nadzoruje. A przy tym buzia mu się nie zamyka :-) Gaduła nasza mała :-)


piątek, 12 grudnia 2014

Spacer

W tym ciągłym zabieganiu, coraz trudniej znaleźć chwile wyłącznie dla naszej "trójki".
Dlatego, bez względu na warunki atmosferyczne, wychodzimy i szukamy nowych, ciekawych miejsc.
Razem.
Spacer wczoraj i dziś.



poniedziałek, 8 grudnia 2014

Pierwszy śnieg

Niewiele go nasypało, ale dobre i to.




Był i u nas..

..nie zapomniał i przyniósł wyczekiwane prezenty.
Św. Mikołaj.
Radości było co niemiara.
Bartoszek dostał wymarzoną, wytęsknioną maszynę do robienia waty cukrowej.
Teraz, codziennie produkujemy hurtowe jej ilości  :-) Wszystko się klei, a my jesteśmy cali oblepieni słodziutkimi niteczkami.


 Wczoraj zapaliliśmy już drugą świecę na naszym wieńcu adwentowym. Bartoszek wie, że jak zapalimy czwartą świecę to będziemy ubierać choinkę! I będą święta! Hura!


Ostatnio częściej też jeździmy do moich rodziców na pogaduchy, kawę i świetną zabawę.



I chociaż zrobiło się trochę mroźno, to wychodzimy na spacerki jak najczęściej, tym bardziej, że ostatnio spędziliśmy w domu dwa tygodnie. Choróbska nas nie opuszczają. 
Nasz laryngolog zalecił nam przerwę w przedszkolu co najmniej do końca grudnia. Musimy dokładnie wyleczyć zapalenie zatok i wysiękowe zapalenie ucha. A jak się nie uda, czeka nas zabieg drenażu ucha w szpitalu :-/  Jutro idziemy do kontroli brrrr...



Spacerki z kotem nad rzekę. Bartosz w czapce i kominie robionym przeze mnie. W końcu skończyłam. Już w planach następna czapa. Ale w takim tempie to nie wiem czy się do wiosny wyrobie :-)
A żeby umilić sobie czas długimi wieczorami, robimy z Bartoszem i tatą domową pizze.


piątek, 5 grudnia 2014

Zimno, zimniej, mroźno

Jest wcześnie rano, chyba piąta.
Cichutko wychodzę z sypialni, tak żeby nie obudzić chłopaków, którzy jeszcze smacznie śpią. Bartosz już od dawna, na dobre, zadomowił się w naszym łóżku :-)
Ubieram szlafrok, w domu zimno, trzeba w piecu napalić.
Robię sobie, jak zwykle, kawę w ulubionym kubku w kropki.
"Za oknem zimowo zaczyna się dzień
zaczynam kolejny dzień życia
wyglądam przez okno, na oczach mam sen..."
A za oknem szron, mroźno, leniwie wschodzi słońce.





Bartoszek, codziennie wieczorem, niecierpliwie czeka na św. Mikołaja i na wymarzony prezent. Przecież był bardzo grzeczny cały rok.
W liście do św. Mikołaja narysował maszynę do robienia waty cukrowej :-)



środa, 3 grudnia 2014

Margaretka

Ma już prawie trzy latka.
Śliczne, niebieskie oczy, długie rzęsy, bujne loki.
I rozbrajający uśmiech, którym każdego rozwesela.
Przywitała mnie delikatnym i spontanicznym uściskiem za szyje, chociaż dzisiaj, tak naprawdę mnie poznała...



Cieszę się, że już przyjechali, chociaż wiem, że ten miesiąc szybko przeminie.. za szybko..
Siedzimy przy kuchennym stole, pijemy kawę i jemy ciasto upieczone przez mamę. 
Jest trochę inaczej niż zwykle, bo mamy nowego członka rodziny :-)
A ja, pierwszy raz jestem ciocią...ciocią Agą :-)


niedziela, 30 listopada 2014

Pierwsza niedziela adwentu

Rozpoczął się czas oczekiwania na Boże Narodzenie.


Powoli zmieniamy dekoracje w domu. Więcej u nas koloru czerwonego i białego. Wszędzie pełno szyszek, gałązek świerkowych i porozstawianych świec, których delikatne światło tli się każdego długiego wieczoru. W kominku przyjemnie trzaska ogień. Robi się tak przytulnie, ciepło i rodzinnie. Lubimy ten czas.