Znowu mamy katar i znowu nie chodzimy do przedszkola.
A było już tak dobrze. Bartoszek chodził zadowolony i już nie płakał, nawet przy rozstaniu. Opowiadał z radością co dziś robił i co było na obiadek, i co dziś malowały dzieci.
Odprowadzanie go i odbieranie było samą przyjemnością.
A od wczoraj znowu syropki, chusteczki i inhalacje.
Namalowaliśmy rysunek taki jak dzieci w przedszkolu i powiesiliśmy na ścianie w pokoiku Bartoszka. Słoneczko malowane palcami.
I zrobiliśmy kasztanowe przyjęcie. "Mamusiu, ugotowałem dla Ciebie zupkę kastanową, spróbuj, tylko pamiętaj, tak na niby".
I zakup dnia.
Słoneczko ledowe. Bartoszkowi bardzo się spodobało: "I juz się ciemności nie boję Mamusiu".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz