Ostatnie dni to przede wszystkim ataki kaszlu, katar, gorączka i nasza bezradność. Niby początek lata, niby nie miało być już tych wstrętnych wirusów, a tu z zaskoczenia zaatakowało Bartoszka zapalenie oskrzeli. W przedszkolu dzieci niewiele w grupie. Jakaś zaraza się rozprzestrzeniła. Dookoła słychać wszechobecny kaszel.
A my powoli dochodzimy już do siebie. I Bartoszek i my. Bo ja, przez te kilka dni, to chyba osiwiałam :-)
Nie miałam natchnienia aby coś napisać. Ani zdjęć nie robiłam.
Te poniżej to nasze chwile jeszcze sprzed choroby, kiedy czuliśmy się świetnie i mieliśmy mnóstwo pomysłów w głowach.
Kanapeczki na śniadanie zrobione osobiście przez Bartoszka. Byłam w szoku.
Szykujemy się na basen. Okulary już mamy..będziemy pływac.
Placek z truskawkami na pocieszenie. Bartuś jak zwykle pomagał mamusi. Układał truskawki i wylewał galaretkę. Gorzej było z jedzeniem.
Poznajemy przyrodę z atlasem i naklejkami.
Moje stare, jeszcze z dzieciństwa Wigry3 doprowadzone do użytku. Jeszcze da się na nim jeździć :) łaaaaa...
Nasze zabawy w domu
Pierwsze przyniesione zadanie domowe.
Arbuz...mniam
A w tych oczkach widać już nadciągającą gorączkę. Mój bidulek..
Balkon też zastał już ukwiecony, może nie do końca tak jak bym chciała, bo za mało tam pelargonii, ale może można jeszcze dokupić.
No i nasze młode szpaki wyleciały już z budki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz