Wieczorem miałam zamiar, od razu wrzucić tu kilka zdjęć z wczorajszego dnia, wartego zapamiętania, ale gary wylewające się ze zlewu nie pozwoliły mi na to..i obolałe nogi też. Padłam na twarz.
Po odprowadzeniu rano Bartusia do przedszkola, szybkich zakupach i wypiciu kawy, padło magiczne zdanie z ust męża: "Pojedźmy połazić po górkach, tak ładnie słońce świeci".
I pojechaliśmy.
Słońce, to ładnie świeciło, ale rano. Gdy dojechaliśmy na miejsce, schowało się przed nami za chmury. Ale i tak było pięknie. Fajnie jest się tak zmęczyć, dotlenić, oderwać od codzienności.
Nie wiem też dlaczego, ale mam takie dziwne uczucie, jakieś wyrzuty sumienia czy coś, gdy jedziemy na wycieczkę bez Bartoszka. Że my tu się dobrze bawimy, a on tam Bidulek w tym przedszkolu musi siedzieć.
Za to wieczorem, czekała na niego niespodzianka. Wspólne wyjście do kina. I popcorn i okularki 3D.
Polecam zmywarkę dokupić ... ;-)
OdpowiedzUsuń:-) Niestety, mamy tak małą kuchnię, że chyba nic z tego :-)
Usuń