Jeżeli chodzi o Bartosza to, to powiedzenie pasuje do niego idealnie. Ile radości było przy zabawie węglem. A jak Bartoszek jest szczęśliwy to i mama jest szczęśliwa. To nic, że później trudno było go domyć i doprać jego ubranka. Najważniejszy był
uśmiech na buzi dziecka :-)
Od wczoraj, już się zimy nie boimy. Powoli robimy zapasy.
W pierwszym momencie myślałam, że to mój chrześniak... :)
OdpowiedzUsuń