Chociaż lubię wakacje i lato, to jednak nie znoszę towarzyszących im wysokich temperatur. Jeszcze takie w granicach 25'C to rozumiem, no ale powyżej 30 to już dla mnie męczarnia. Bartoszek też chyba za tym nie przepada, bo Bidulek poci się okropnie ostatnimi dniami...ani pobiegać nie można, ani poszaleć na placu zabaw :-( No jak że tak można. A w dodatku ten męczący kaszel i katar dokuczają i nas prześladują już od dwóch tygodni. Nasza pani doktor po zbadaniu mówi, że nic poważnego się nie dzieje i choróbsko ma przejść, ale niech to będzie jak najszybciej, bo to już za długo się ciągnie. Pijemy syropki Flavamed i Lipomal i robimy inhalacje z Mukosolvanu i czekamy, aż kaszel się skończy.
Dziś sami w domku z Bartoszkiem jesteśmy. Tatuś w pracy, a ja po nocnej zmianie, więc energii u mnie praktycznie żadnej. Kawusię popijam i kręcę się przy obiadku. Leżymy na kocyku na werandzie i leniuchujemy ;-)
Wczesnym rankiem wybraliśmy się na grządki po marchewkę i koperek do obiadu.
Trochę nabałaganiliśmy w pokoiku....
Bawiliśmy się, chyba wszystkimi zabawkami, ale i tak ulubiona jest drewniana kolejka :-)
A po południu: krótka wycieczka, kościółek, kramy i pukawka. Tylko obiecanej waty cukrowej nie było.
Rety, chwilę mnie nie było, a tu już tyle się działo....malinowy śliczny. I cudny macie ten pokoik dziecięcy... bele drewniane - boskie...
OdpowiedzUsuńPrzy adaptacji poddasza staraliśmy się zostawić jak najwięcej drewnianych beli. Dzięki temu jest o wiele przytulniej.
OdpowiedzUsuń