w powietrzu już czuć nadchodzącą jesień.
Te chłodniejsze noce, zimne, zamglone poranki, dojrzałe słoneczniki, coraz częściej odwiedzające nas sikorki na werandzie, odlatujące bociany i jarzębina prawie już czerwona - mówią same za siebie. No i mnie coraz bardziej do włóczki ciągnie :-)
Ostatnio nawet kupiłam druty z żyłką i zaczęłam dziergać czapeczkę. Sama jestem zaskoczona, bo na drutach to ja w dzieciństwie robiłam. Moją miłością jest szydełko, a tu taka zmiana.
Już od dawna podobały mi się czapki-worki. Robiłam takie w zeszłym roku na szydełku, świetnie się nosiły, ale zauroczona ostatnio czapkami Olgi postanowiłam coś tam teraz pokombinować z drucikami. Trochę wolno i koślawo mi to idzie, ale nie poddaję się. Zdecydowanie wolę szydełko :-)
Moja czapeczka w trakcie robienia..
A najczęściej dziergam kiedy Bartosz bawi się w wannie podczas kąpieli.
Szydełkowe czapki robione w tamtym roku..
Bartoszek zakochany w kakao, do każdego śniadania musi wypić cały kubek..
-"Mamusiu, ja chcę kakałko"
A tu nasza wczorajsza pizza na podwieczorek, tuz przed moim wyjściem na noc do pracy. Miło tak razem spędzić czas. Szkoda tylko, że tak rzadko się to zdarza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz